CODA – (Child of Deaf Adult) to inaczej słyszące dziecko Głuchych Rodziców, to osoba wychowana przez głuchych rodziców bądź głuchych opiekunów. CODA to w większości osoby słyszące wychowane w środowisku komunikacji wizualnej, dlatego też często napotykają w swoim życiu trudności związane z normami społecznymi i kulturowymi świata słyszących, które różnią się od norm występujących w społeczności Głuchych. Statystki pokazują, ze ponad 90% głuchych rodziców ma słyszące dzieci. Wielu CODA identyfikuje się jednocześnie z kulturą Głuchych jak i kulturą słyszących. Jednakże życie w dwóch “światach” może prowadzić do poczucia zagubienia czy rozchwiania tożsamościowego. Często jedną z ról, jaką CODA pełni w rodzinie Głuchych już od najmłodszych lat, jest rolą tłumacza z języka migowego na język polski i odwrotnie.
Dziś przeprowadziłam rozmowę z Panią Mają Kołotą-Kamińską – CODA o jej życiu w dzieciństwie i o tym jak czuje jako osoba CODA.
A: Jaki był Pani pierwszy język?
M: Moim pierwszym językiem, który poznałam był język migowy. Był to język moich rodziców. Jego nauczyłam się jako pierwszego, chciałam z nimi się porozumiewać.
A: Jak to jest być słyszącym dzieckiem niesłyszących rodziców?
M: Uważam, że normalnie, tylko tyle, że używamy języka gestów, który jest bardzo piękny. Można pokazać swoje emocje mimiką. Kocham ich, a oni mnie. Mam wspaniałych rodziców, którzy nauczyli mnie miłości, że warto pomagać innym. Moi rodzice nigdy nie odmawiali pomocy innym.
A: Jak Pani nauczyła się języka fonicznego?
M: Języka fonicznego uczyłam się od babci, wspaniałej sąsiadki oraz w przedszkolu. Z językiem osłuchiwałam się od maleńkości. Mój tata włączał radio, żebym słuchała i to radio cały czas grało w naszym domu. Dzięki tacie codziennie słucham radia, nie wyobrażam sobie, żeby nie było włączone.
A: Czy jako dziecko miała Pani problemy z językiem polskim?
M: Nie nie miałam problemów z językiem polskim. Bardzo lubię czytać książki, czytam ich bardzo dużo w moim domu było też dużo książek. Język migowy pomógł mi też w nauce ortografii w szkole, dzięki alfabetowi języka migowego łatwiej mi było zapamiętać pisownie wyrazów i przez to nie robiłam błędów ortograficznych. Ten sam sposób wykorzystują teraz moje dzieci.
A: Czy zdarzyły się Pani przykrości ze strony osób słyszących, czy wstydziła się Pani swoich rodziców?
M: Nie pamiętam żadnych przykrości ze strony słyszących osób czy innych dzieci. Moi znajomi bardzo lubili moich rodziców, przychodzili do mnie i mojego brata. Nigdy nie wstydziłam się swoich rodziców. Wszędzie migaliśmy na ulicy, w sklepach było to normalne.
A: Czy jako dziecko czuła się Pani nadmierne obciążenie ze strony rodziców np. w roli tłumacza, przewodnika, opiekuna niesłyszących rodziców?
M: Trudno powiedzieć. Opiekunem się nie czułam, ale tłumaczem tak. Robiłam to naturalnie, ja nawet lubiłam to robić. Zawsze jak był tłumacz w telewizji to ściszałam bo bardzo lubiłam oglądać co miga Pan albo Pani i uczyć się nowych słów. Jak czegoś nie rozumiałam to pytałam mamy i ona mówiła co znaczy ten gest. Uczestniczyłam też jako tłumacz w zakupie garażu przez mojego tatę, a miałam wtedy 7 lat. Ja lubiłam to robić.
A: W jakich miejscach zdarzyło się Pani być tłumaczem rodziców?
M: Często tłumaczyłam u lekarzy, w urzędach, sklepach, w szkole na zebraniach rodziców. W zakładzie pracy moich rodziców.
A: Co Pani czuła będąc w tej roli?
M: Dla mnie było to naturalne. Ja się dobrze z tym czułam.
A: Czy Pani czuła, że odebrano Pani dzieciństwo?
M: Nie odebrano mi dzieciństwa. Ja spotykałam się normalnie ze znajomymi, bawiłam się z innymi dziećmi. Miło też wspominam spotkania w Polskim Związku Głuchych w Wałczu z innymi słyszącymi dziećmi rodziców Głuchych organizowaliśmy przedstawienia w języku migowym na Dzień Mamy lub Taty, Jasełka. To było fajne. PZG traktowałam i dalej traktuje jak drugi dom. Chociaż teraz trochę inaczej, bo tam pracuje.
A: W którym świecie lepiej się Pani czuje, w świecie słyszących czy niesłyszących?
M: Jest to trudne pytanie. Chyba w świecie niesłyszących. Ja bardzo lubię migać i nawet jak mówię do słyszących to gestykuluje i przez to muszę uważać i co jest nie eleganckie trzymam ręce w kieszeni.
A: Jakie ma Pani miłe wspomnienia z dzieciństwa, związane z życiem w rodzinie niesłyszących?
M: Wspomnień mam dużo…, ale chyba najlepiej wspominam podróże z rodzicami i moim młodszym bratem. Lubiliśmy wszyscy zwiedzać Polskę naszym małym fiacikiem.
A: A na koniec, co chciałaby Pani powiedzieć do rodziców niesłyszących, którzy mają słyszące dziecko?
M: Kochajcie swoje dzieci to jest najważniejsze.
Moi rodzice kochali mnie i mojego brata i nauczyli nas tolerancji.
A: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę Pani dużo zdrowia 🙂